Od środy miałam urwanie głowy i chyba ani razu nie miałam drutów w ręku. Im bliżej do października, tym więcej spraw, tym więcej trzeba przeczytać, napisać, przygotować – przyzwyczajenie się do nowego systemu zawsze trochę mi zabiera, i choć ten blog może sugerować coś innego, sztrikowanie nie jest najważniejszą rzeczą w moim życiu i po prostu w nawale spraw schodzi na dalszy plan. Szycie zresztą też; zaczęłam jesienny płaszczyk dla Zosi, ale chwilowo w sklepach nie ma ocieplanej podszewki, więc prace zostały chwilowo wstrzymane. Na pocieszenie korzystam wreszcie z mojej nowej sukienki i jej niewymuszonego uroku w stylu retro!
It’s been such a hectic week for me since Wednesday I don’t think I took the needles once in hand. There are more and more things to do as October is approaching, more things to read, to write, to prepare – it always takes some time before I get used to the new routine, and contrary to the impression this blog might give, knitting is not the top priority in my life, so it naturally gets pushed down. So does sewing; I started an autumn coat for Zosia, but at the moment there’s no stuffed lining in the shops and I have to wait. Instead I’m finally enjoying my new dress and it’s natural vintage look!
It’s been such a hectic week for me since Wednesday I don’t think I took the needles once in hand. There are more and more things to do as October is approaching, more things to read, to write, to prepare – it always takes some time before I get used to the new routine, and contrary to the impression this blog might give, knitting is not the top priority in my life, so it naturally gets pushed down. So does sewing; I started an autumn coat for Zosia, but at the moment there’s no stuffed lining in the shops and I have to wait. Instead I’m finally enjoying my new dress and it’s natural vintage look!