7.8.10

Na żółto | In yellow

Znowu mnie trochę nie było, ale w końcu są wakacje. Od poniedziałku do środy szłam do Częstochowy podziękować za parę spraw, a parę innych oddać w lepsze ręce. Wróciłam z chrypiącym gardłem, obolałymi stopami, światłem w sercu i uśmiechem na ustach. Dzisiaj patrzę, a tu mirabelki dojrzewają! Trzeba zrobić trochę dżemu, bo okazało się ostatnio, że jego piękny złoty kolor i słodko-cierpki smak świetnie się komponują z francuskimi croissantami.

It’s been a while, but it’s holidays after all, isn’t it? From Monday to Wednesday I walked to Częstochowa, to say thank you for some things, and to leave some other things in better hands than mine. I returned with a sore throat, sore feet, sunshine in my heart and a smile on my face. And I’ve noticed today that the mirabelle plums are almost ripe! It’s time to make some jam – I’ve discovered recently that with its lovely golden colour and the combination of tart and sweet it goes great with French croissants.


mirabelles


Powoli wracam też do sztrikowania. Aparat za nic nie chce uchwycić koloru tej zielonej bawełny, więc na razie nie mam zdjęć, ale uwierzcie mi na słowo, że już zrobiłam dwie dziurki na guziki i jak zwykle się zastanawiam, czy mi starczy włóczki.

I’m also slowly getting back to knitting. My camera refuses to capture the greenness of the cotton yarn so there are no photos for now, but you can believe me when I say that I’ve already made two buttonholes and, as usual, keep wondering whether I will run out of yarn.
generated by sloganizer.net