Poszłam sobie dziś rano do kościoła. Śnieg skrzypiał pod stopami, mróz szczypał w policzki i w ogóle było pięknie, tylko kosom jakoś nie za bardzo się chyba podobało.
I went to church this morning. The snow crunched under my feet, the frost bit my cheeks and it was absolutely beautiful, only the blackbirds didn’t seem half so enthusiastic.
Lewa rękawiczka już prawie gotowa – zdjęcie zrobiłam około południa, ale teraz brakuje jej już tylko kciuka. Wkładam do przymiarki i zaraz mi się robi ciepło w palce. Jak widzicie, zamiast sprzątać przed Świętami, siedzę i sztrikuję.
The left glove is almost done – I took the picture around noon, now there’s just the thumb left to make. I put in on to try it for size and immediately feel warmth in my fingers. As you can see, I’m knitting instead of helping in the Christmas cleaning.
A tymczasem sosna już stoi w korytarzu, owinięta w siatkę, czeka i przepięknie pachnie.
And the pine is already in the corridor, wrapped in a net, waiting, and smelling just lovely.