Wiecie, jaki jest mój ulubiony moment w sztrikowaniu swetra? Kiedy robię ściągacz rękawa. Albo skarpetki, bo efekt jest ten sam. Nie wiem, co to jest, ale ściągacz ma w sobie coś idealnego – jego sztywność i te równoległe proste linie, i to, że się składa w harmonijkę, zachwycają mnie.
Do you know which is my favourite part in knitting a sweater? Knitting the ribbing on the sleeve. Or a sock, that would be the same thing. There is something perfect about the ribbing – its stiff form, those parallel lines, the fact that it bends by itself.
Do you know which is my favourite part in knitting a sweater? Knitting the ribbing on the sleeve. Or a sock, that would be the same thing. There is something perfect about the ribbing – its stiff form, those parallel lines, the fact that it bends by itself.
Jak widać, zaczęłam robić sweter z zielonej bawełny; właściwie to już jestem w połowie drugiego rękawa, więc „zaczęłam” nie jest może najlepszym określeniem, ale co tam. Będzie zielony jak oliwa z oliwek. I będzie miał dużo ściągaczy.
As you can see, I’ve started another cardigan; actually I’m halfway through the second sleeve, so “started” is probably not the best word here, but never mind. It will be as green as olive oil. And it will have a lot of ribbing.
As you can see, I’ve started another cardigan; actually I’m halfway through the second sleeve, so “started” is probably not the best word here, but never mind. It will be as green as olive oil. And it will have a lot of ribbing.