Kosów może nie jest aż tylu (najwięcej naliczyłam 20), ale za to zlatują się tu chyba z całej dzielnicy. 100 - tyle postów napisałam już w tym blogu. Właściwie powinnam urządzić jakąś rozdawajkę z tej okazji, ale chwilowo nie przychodzi mi do głowy nic, co mogłabym rozdać, więc poczekam z tym, aż się nadarzy coś ciekawego. Na razie chcę podziękować wszystkim, którzy tu zaglądają – bardzo mi miło Was tu gościć!
The blackbirds in the garden are not yet so numerous (I counted 20) but it looks like they’re coming here from all the neighbourhood. 100 – it’s the number of posts I’ve written in this blog. I should probably hold a giveaway to celebrate this but I can’t think of anything I could actually give away so I’ll wait for a good idea. I just wish to thank everyone who comes to this place – it’s very nice to have you here!
Od wczoraj wszystkim opowiadam, że mentalnie jestem w Paryżu. W przestronnym, jasnym mieszkaniu niedaleko Wieży Eiffla piję na śniadanie café au lait i jem croissants au chocolat. Oczywiście jestem nienagannie ubrana i umalowana. A do pracy chodzę w szpilkach.
Since yesterday I’ve been telling everyone I’m mentally in Paris. In a spacious, sunlit apartment I’m having café au lait and croissants au chocolat for breakfast. Of course I’m impeccably dressed and I’m wearing an equally impeccable make-up. And I wear stilettos to work.
Tęsknię już za wiosną, wiatrem, liśćmi i słońcem, i to stąd takie paryskie pomysły. Póki co jednak sypie śnieg, a ja mam w planach długą wełnianą spódnicę, ciepły rozpinany sweterek z własnoręcznie uprzędzionej włóczki, i może białą wełnianą sukienkę...
I just miss the spring, the warm breeze, leaves and sunlight, and that’s where the Paris dreams come from. But it’s snowing again, and I’ve still got a long woollen skirt to make, and a cardigan, from the yarn I’m spinning, and maybe a white woollen dress...