Dużo ostatnio myślę o czasie, z przyczyn naukowych, ale życiowych też. Oczywiście głównie o tym, że płynie i ucieka, a konkretnie: że mnie ucieka. Taką mam naturę, że się nie spieszę, rzadko robię coś z wyprzedzeniem, żeby zdążyć, ale jednak mimo to przeważnie zdążam. Wszystkich dookoła doprowadza to do szału, bo ich czas płynie szybciej niż mój, więc denerwują się, że nie zdążę; a ja zdążam.
I’ve been thinking a lot about time recently, as an academic topic, but also as part of life. Mostly about how it flows and passes, and how it passes for me. I’m the kind of person who never hurries and rarely does things in advance to be on time, but I’m still on time in most cases. It drives everyone around mad because their time seems to be passing quicker than mine so they get annoyed thinking I might not make it one time; but I still do.
Oczywiście nie jest to wszystko takie piękne i ostatnio mój czas upływa z prędkością światła. Nawet kupiłam sobie broszkę jak ten zegar u Cortazara, który wskazuje wszystkie godziny na raz i dlatego pokazuje zawsze dokładną godzinę.
Of course it’s not all that lovely and lately my time has been passing at the speed of light. I even bought myself a brooch like the clock in a short story by Cortazar: it shows all the times at once and so always shows the right time.
A do Świąt już tylko 22 dni.
And there’s just 22 days left till Chistmas.