Zróbmy sobie dzisiaj dzień miłych rzeczy. Nieważne, że jest wyjątkowo zimno i wieje wiatr, i że po powrocie z miasta siedzę w spodniach z polaru i dwóch swetrach i wcale nie jest mi ciepło. Nieważne.
Let’s have a “nice things” day today, shall we? Let’s forget it’s really cold outside and the wind is blowing hard, and that after my visit to the city even two sweaters and polar fleece trousers won’t make me warm enough. Let’s forget all that.
Miłe jest to, że moje
hiacynty wypuszczają już pędy z pąkami i jeszcze trochę je przetrzymam w piwnicy, a potem postawię na parapecie w pokoju i zrobię sobie trochę wiosny. Miłe jest to, że idę jutro z moimi siostrami do
kina i będziemy się świetnie bawić. Miłe jest to, że w miłej włoskiej kawiarni w Katowicach można wypić
kawę w komplecie z panettone – na pewno pójdę w przyszłym tygodniu. Pełen miłych rzeczy jest
blog, który znalazłam dzisiaj przypadkiem.
It’s a nice thing to see my hyacinths sprout; I’ll keep them in the cellar a bit more and then put them in the window to have a bit of spring. It’s a nice thing to go to the cinema with my sisters tomorrow; we’ll have a lot of fun. It’s a nice thing to be able to have a cup of coffee and panettone in a nice Italian café, perhaps next week. It’s nice to come across a blog full of nice things.
No i miłe jest to, że mam
prawie 500g grubej czerwonej wełnianej włóczki, którą zrobiłam sama. Metodą prób i błędów nauczyłam się „jak to się robi” i na pewno nie poprzestanę na tej czerwoności, bo za bardzo mi się to podoba. Przede mną sprawdzian wartości tej włóczki, czyli sweter. Marzy mi się taki
z szalowym kołnierzem i półokrągłym wykończeniem. Do tego włóczka ma charakter dość rustykalny i co prawda nie zrobiłam jeszcze żadnej próbki, ale na moje oko dobrze by wyglądała z jakimiś nieskomplikowanymi warkoczami. Znalazłam na razie
takie oto dwie inspiracje –
szary ma jakieś ewidentne problemy z kołnierzem, ale to jest jakoś do rozwiązania; gorzej, że przy włóczce innej grubości mogą się porobić straszne rzeczy z proporcjami i wtedy nic nie będzie pasowało. Za to
fioletowy jest z grubszej włóczki i ma półokrągły efekt uzyskany sposobem mniej ryzykownym; tylko z drugiej strony wygląda to mniej ciekawie niż taśma z warkoczami...
And it’s nice to have
nearly 500g of thick red woollen yarn that I spun myself. I made some mistakes on the way but I learnt how to spin and I will surely not give it up too quickly – it’s such fun! What’s ahead of me is a test of whether this yarn is any good – a sweater. I’m thinking
shawl collar and semicircular fronts. I haven’t made any swatches yet but the yarn has a pretty rustic look and would probably work well in simple cables. So far I’ve found
two sources of inspiration –
the grey one’s got some obvious problems with the collar but they can be easily solved; I’m only worried a mismatched yarn would ruin the proportions and that would be a tragedy.
The violet one is made of thicker yarn and the semicircle effect is achieved in a much simpler way; but then, it looks much less interesting than a cabled band...
(Zdjęcia włóczki na drzewie mocno inspirowane tym z kolei blogiem. Kosy nie były zadowolone.)
(Pictures of yarn on a tree heavily inspired by this blog. The blackbirds disapproved.)