27.4.10
23.4.10
Skromne początki Desperacji | Humble beginnings of Desperation
To może na początek skromne początki wiosny?
How about humble beginnings of spring for a start?
How about humble beginnings of spring for a start?
Wiosna wiosną, ale temperatura, zwłaszcza poranna, utrzymuje się uparcie w granicach raczej wczesnowiosennych niż kwietniowych. W środę spędziłam dwadzieścia trudnych minut oczekując na spóźniony autobus, za namową Mamy ubrana w lekką kurtkę, niewystarczająco ciepłą sukienkę, bez beretu i rękawiczek, a za to w pożyczonym swetrze. Lodowaty wiatr przewiewał mnie na wskroś, a ja marznąc myślałam tylko o tym, co mam w torbie i co z tego zrobię. Były to trzy kłębki szarej wełnianej włóczki Kashmir, które na skutek desperacji w sposób nagły kupiłam po drodze z jednego przystanku na drugi, bo marznąc na poprzednim przystanku przeanalizowałam w myślach moją garderobę i nie znalazłam w niej ani jednego uniwersalnego sweterka. To się wkrótce zmieni, bo rzeczony Kashmir zamierzam przerobić w to.
Spring may well be here but the temperatures, especially in the morning, are decidedly unlike late April. On Wednesday, I spent twenty unpleasant minutes waiting for a delayed bus and wearing only a light jacket, a not warm enough skirt, no beret or gloves, with a sweater I borrowed from my sister being the only thing that kept me from freezing to death. The cold wind was blowing right through me, and as I was sitting there, I kept concentrating on the thing I had in my bag: three skeins of the gray woollen yarn Kashmir that I’d bought on my way from the previous bus stop. It was a desperate and impulsive purchase, the result of having, earlier that day, analysed my wardrobe and finding nothing there that would resemble a versatile cardigan. Which is shortly going to change, as I’m making the Kashmir into this.
Spring may well be here but the temperatures, especially in the morning, are decidedly unlike late April. On Wednesday, I spent twenty unpleasant minutes waiting for a delayed bus and wearing only a light jacket, a not warm enough skirt, no beret or gloves, with a sweater I borrowed from my sister being the only thing that kept me from freezing to death. The cold wind was blowing right through me, and as I was sitting there, I kept concentrating on the thing I had in my bag: three skeins of the gray woollen yarn Kashmir that I’d bought on my way from the previous bus stop. It was a desperate and impulsive purchase, the result of having, earlier that day, analysed my wardrobe and finding nothing there that would resemble a versatile cardigan. Which is shortly going to change, as I’m making the Kashmir into this.
Tylko najpierw muszę nabrać 416 oczek.
I just need to cast on those 416 stitches.
A jeśli macie ochotę na ładny zielony szal, to zajrzyjcie do Holly Marie!
And if you’d like to win a pretty green shawl, go and visit Holly Marie’s blog!
Etykiety:
postęp|progress,
szary|grey
16.4.10
Arabela
Sporą część moich wspomnień z dzieciństwa stanowią filmy albo fragmenty filmów, które oglądaliśmy jako dzieci. Jednym z moich ulubionych był czechosłowacki film Arabela. Niewiele z niego pamiętam – był tam brodaty król, kruk, jakiś czarodziej, no i była Arabela. Arabela miała czarodziejski pierścień. Kiedy okręcał go wokół palca, przenosił ją w inne miejsce. Czy jakoś tak.
A considerable part of my childhood memories are films or fragments of films that we saw as children. One of my favourites was a Czechoslovakian film called Arabela. I don’t remember much – there was a bearded king, a raven, some wizard, and there was Arabela. Arabela had a magical ring. When she turned it around her finger, it transported her to some other place. Or something like that.
A considerable part of my childhood memories are films or fragments of films that we saw as children. One of my favourites was a Czechoslovakian film called Arabela. I don’t remember much – there was a bearded king, a raven, some wizard, and there was Arabela. Arabela had a magical ring. When she turned it around her finger, it transported her to some other place. Or something like that.
Model | Pattern: z głowy | improvised
Włóczka | Yarn: Hayfield Pure Wool
Jak już pisałam, chusta była robiona w dwóch etapach: najpierw trójkąt z gładkich prawych (jeden motek), a potem koronkowe obramowanie (drugi motek). Jestem dumna z siebie, że tak to wymyśliłam.
As I wrote before, the shawl was knitted in two parts: the triangle in stocking stitch first (one skein), and the lace border second (another skein). I’m proud of myself to have thought of that.
As I wrote before, the shawl was knitted in two parts: the triangle in stocking stitch first (one skein), and the lace border second (another skein). I’m proud of myself to have thought of that.
Bardzo łatwo i przyjemnie mi się sztrikowało Arabelę, więc mimo chwilowej poprawy pogody (jakby na przekór chmurze popiołów wulkanicznych) zamierzam ją trochę ponosić, tym bardziej, że strasznie mi się podoba jej kolor, zwłaszcza w zestawieniu z białym.
The shawl was nice and easy to knit and even though the weather seems to be improving (despite that volcanic ash cloud), I’m planning on wearing it a lot, even more so as I love the colour, especially paired with white.
The shawl was nice and easy to knit and even though the weather seems to be improving (despite that volcanic ash cloud), I’m planning on wearing it a lot, even more so as I love the colour, especially paired with white.
Życzę wszystkim słonecznego weekendu!
Have a sunny weekend everyone!
Etykiety:
czerwony|red,
gotowe|done,
wiosna|spring
13.4.10
Terapia kolorami | Colour therapy
Od tygodnia jestem na diecie, która ma mi pomóc na moje problemy ze skórą. Tuż przed Wielkanocą poszłam do dietetyczki, która ułożyła mi jadłospis na każdy dzień – lekki posiłek co dwie albo trzy godziny i koniec z cukrem i czekoladą (!). Na początku miałam wrażenie, że właściwie jem tak, jak do tej pory, ale z upływem czasu zaczęło do mnie docierać, ile ja naprawdę jadłam, pod względem ilościowym i energetycznym. Stosowanie diety sprawiło, że nagle zyskałam kontrolę nad tym, co jem. A dziś przy śniadaniu zdałam sobie dodatkowo sprawę, że duża część tej diety to niemal terapia kolorami – zielony jak sałata, ogórek, cukinia i szpinak, czerwony jak pomidor i papryka, biały jak mleko, jogurt, ser i maślanka. Strasznie mi się to podoba.
Today it’s been a week since I’ve started a diet for my skin problems. Just before Easter I went to see a nutritionist and she prepared a special diet for me to follow – a light meal every two or four hours and no sugar or chocolate (!). At the beginning I had the impression I wasn’t really eating differently than I did before, but as the days passed I started to see how much I had actually eaten, in terms of quantities and of calories as well. Now that I’m following the diet for every day, I have suddenly gained control over what I’m eating. And today at breakfast I’ve realised that what I like in this diet is that it’s turned out very much something of a colour therapy, with the greenness of salad, cucumbers, zucchini and spinach, the redness of tomatoes and peppers, the whiteness of milk, yoghurt, cheese and buttermilk. I’m enjoying it tremendously.
Jeśli chodzi o sztrikowanie, to już prawie kończę trójkątną chustę z czerwonej włóczki przywiezionej z Brukseli – zdawało mi się, że mam jeden motek, a okazało się, że przywiozłam dwa. Zachwyca mnie jej amarantowy kolor, którego aparat uparcie nie chce oddać jak należy. Oczywiście na początku sztrikowania pojawił się odwieczny problem („a jak mi nie starczy włóczki?”), ale poradziłam sobie z nim w sposób, z którego jestem dumna: zaczęłam trójkąt o rogu i poszerzałam w kierunku przeciwległego boku. Tym sposobem zrobiłam dokładnie tyle, na ile starczyło włóczki, a potem nabrałam oczek na brzegach i teraz robię koronkowe obramowanie. Pogoda wciąż skłania do noszenia odzieży warstwami, więc są szanse, że jeszcze ponoszę chustę tej wiosny!
An update on my knitting: I’m nearly finishing a triangular shawl. The yarn is the red one I bought in Brussels – I’d thought there was only one skein, but apparently I brought two. I love the colour, which is an amaranth red that somehow seems exceptionally difficult to be caught in photos. Of course there was the usual problem (“what if I run out of yarn?”) which I solved in a way I’m so far very proud of – I started knitting the triangle from the corner out to the edge and knit until the first skein finished, and then I picked up stitches along the side edges for a lace edging. The weather is still for layering, so there are high chances I’ll yet get to wear the shawl this spring!
Etykiety:
czerwony|red,
postęp|progress,
wiosna|spring
10.4.10
. . .
Planowałam napisać wesoły, kolorowy wpis o wiosennych kwiatkach w naszym ogrodzie i o mojej nowej czerwonej robótce.
Ale rano włączyłam radio i usłyszałam o katastrofie w Smoleńsku, o śmierci Prezydenta i tylu innych osób. Senator Krystyna Bochenek mieszkała dwa domy ode mnie. Jestem głęboko wstrząśnięta.
Niech spoczywają w spokoju.
I had planned to write a cheerful, colourful post about the spring flowers in our garden and my new red knitting project.
Instead I turned the radio on in the morning only to learn about the tragedy in Smolensk. We lost the President and so many important people. Among those who were killed is the senator Krystyna Bochenek, who lived two houses away from me. I am deeply shocked.
I had planned to write a cheerful, colourful post about the spring flowers in our garden and my new red knitting project.
Instead I turned the radio on in the morning only to learn about the tragedy in Smolensk. We lost the President and so many important people. Among those who were killed is the senator Krystyna Bochenek, who lived two houses away from me. I am deeply shocked.
May they rest in peace.
Etykiety:
inne|other
Subskrybuj:
Posty (Atom)