29.11.09

Moebius




Proszę: oto matematyka wyrażona wełną. Robiło się szybko i łatwo, ale nie nudno, i nie trzeba było nic mierzyć. Po prostu narzuciłam oczka i sztrikowałam dopóki nie skończyła się włóczka.

Here it is: maths expressed through wool. The knitting was quick, simple but not boring, and required no shaping or measuring. I just cast on and knit till I ran out of yarn.


My Moebius shawl




Model: z głowy Pattern: improvised
Włóczka Yarn: Kashmir

Początkowy zamysł polegał na tym, żeby wykończyć wełnę pozostałą z mojego eleganckiego sweterka retro i zrobić szal, który będzie łatwo nosić ze sobą i który będzie mnie grzał, gdy zajdzie potrzeba (czyli właściwie cały czas). Powiem to tylko Wam, więc nadstawcie uszu i nikomu nie mówcie: nie całkiem mi się udało ten zamysł zrealizować.

The original idea was to use up the yarn I had left from my elegant vintage sweater and make a quick shawl that could be easily carried around and help me keep warm when I need it (which practically means: all the time). I’m only telling that to you, so listen carefully and keep it to yourself: it didn’t quite work out that way.


Full frontal view




Dobrze, wyszedł szal i zużyłam całą wełnę. Ale wyszedł trochę za szeroki, więc musiałam znaleźć broszkę i spiąć go, żeby się trzymał; a z drugiej strony okazało się, że wełny nie jest jednak tak dużo, więc szal wyszedł trochę za wąski.

All right, it is a shawl, and it did use all the wool. But it’s just a bit too large so I had to find a brooch to pin it and keep in place; and at the same time it turned out I didn’t have that much wool after all and so it’s a bit too narrow.


Oh dear ;]




Wiecie, co jest w tym dobre? Wcale mnie to nie zmartwiło.

You know what the good thing is? I really don’t mind.


Triangular back




Ścieg ściągaczowo-warkoczowy wygląda ładnie, tak samo jak niespodziewana kanciastość szala – chciałam go trochę urozmaicić przez dodawanie oczek z jednej strony, a odejmowanie z drugiej. Zapomniałam tylko, że od tego zmieni się kształt szala i utworzą się dwa trójkątne końce, co właściwie wygląda nawet lepiej i świetnie się nadaje do ochrony przed zimnem.

The rib and cables combination looks fine, as does the not-quite-expected angular effect – I thought I’d spice it up a bit by increasing at one end and decreasing at the other. What I’d forgotten was that this would affect the whole structure of the shawl and turn those ends into triangles, which after all looks even better and is great as far as protection from the cold goes.


Moebius front




A druga rzecz jest taka, że chyba jednak nie będę w ogóle nosić Moebiusa jako szal, bo okazał się genialnym szalikiem. W przeciwieństwie do moich pozostałych szalików nie odwija się samoistnie – broszka jest tam tylko po to, żeby przetrzymać razem te luźne części. Już wiem, czemu następuje masowy odwrót od tradycyjnych szalików.

The other thing is, I don’t think I will wear it as a shawl after all because the Moebius turned out to be just a perfect scarf. Unlike my other scarves, it doesn’t unwind by itself – the brooch is there just to keep the loose parts together. I know now why everybody seems to have ditched the scarves for neckwarmers.


A better version




Co do zielonego beretu, to musiałam większość z niego dziś spruć, bo nie doceniłam rozmiarów mojej głowy. Mimo to nie wydaje mi się, żeby sztrikowanie go trwało długo, a potem zamierzam się przerzucić na chwilę z powrotem na przędzenie.

I had to frog most of what I’d knit of the green beret today because I underestimated the size of my head. Anyway, I don’t think it will take long to complete it and then I’m planning to switch back to spinning for a little while.
***
Ach, zapomniałam! Z prawej strony u samej góry pojawił się kalendarz adwentowy. Szukałam jakiegoś gotowego, ale wybór marny, więc wymyśliłam sama – co dzień jedno zdjęcie. Zobaczymy, czy się uda!
Oh, I’ve forgotten! At the top on your right you’ve got an Advent calendar. I tried to find something readymade but there was nothing to choose from so I came up with this – a photo a day. We’ll see if I can make it!

28.11.09

Nowości | News




Bardzo dziękuję wszystkim za życzenia urodzinowe!

Thank you for your birthday wishes!


Jeśli jutro będzie ładna pogoda, to powinno się udać sfotografować Moebiusa. Z powodzeniem nosiłam go już do pracy, do szkoły i na różne wydarzenia z serii podróż autobusem albo kościół. Zdecydowałam też wreszcie, co z tą zieloną włóczką – beret, ale jednak z głowy, nie według modelu. Na razie improwizacja idzie całkiem dobrze.

I’m hoping to get some photos of the Moebius tomorrow if the weather is nice. I’ve already successfully worn it to work, to school and various social events such as bus travels or church, and it works just fine. I’ve also made up my mind as to the green yarn – an improvised beret after all. So far I’m satisfied with the improvisation.



The beginnings of a green beret

24.11.09

25

bday1 (808 x 458)




Dziś są moje urodziny!

It’s my birthday today!

22.11.09

Równanie | An equation


Growing




Full blown



Świeże drożdże + mąka z młyna + rodzynki + dużo cierpliwości i miłej kuchennej pracy = pulchna i delikatna babka drożdżowa.

Fresh yeast + flour bought at a mill + raisins + a good deal of patience and pleasant kitchen work = a delicate, spongy babka (yeast cake).


Perfect circle


Teraz jeszcze tylko kolejny dobry film i rozwiążę równanie o wyniku „wstęga Moebiusa”. Miłego tygodnia!

Now I just need another good film to complete an equation with the Moebius shawl as a result. Have a nice week!


Spongy

20.11.09

Książki | Books



Dzisiaj jest tak piękny słoneczny dzień, że aż trudno uwierzyć, że minęła już połowa listopada. Za oknem różowa róża (brzmi okropnie, wiem) zaczęła znowu kwitnąć.

It’s such a lovely sunny day here today, unbelievable we’re past the middle of November. There’s a pink rose outside my window that’s just begun to bloom again.


November rose




Rano przyszła długo oczekiwana paczka. Trzy książki Borisa Akunina, pisarza rosyjskiego. Jeśli jeszcze go nie znacie, najwyższa pora zacząć czytać. Książki na zdjęciu to seria „Kryminałów prowincjonalnych” – główna bohaterka, młoda mniszka o imieniu Pelagia, rozwiązuje zagadki kryminalne w prowincjonalnej Rosji z przełomu wieków XIX i XX. Pod względem humoru i konstrukcji akcji trudno porównać te książki z jakimikolwiek innymi. I wyobraźcie sobie, że Pelagia sztrikuje! Co prawda niezbyt jej to idzie, ale w pierwszym tomie serii robótka ratuje jej życie!

A much awaited package came this morning. Three books by Boris Akunin, a Russian
writer. If you haven’t read any yet, it’s high time to start – I know there are English translations as well. The ones you can see here are labelled “Provincial detective story” and are set in the Russian province at the turn of the 19th century. The main heroine is Pelagia, a young nun with a detective knack, and both the amount of humour and the construction of the plot are exquisite. And guess what – the nun is a knitter! Not a very successful one, but at least in the first part of the series knitting saves her life!



Books

17.11.09

Anioł Stróż | Guardian Angel




Jak zapewne wiecie, poza sztrikowaniem, pieczeniem i obijaniem się, spędzam mój czas nad pracą doktorską. Tematem pracy jest Bractwo Prerafaelitów, a to znaczy, że muszę się siłą zmuszać do tego, żeby zamiast podziwiać ich obrazy i wiersze spojrzeć na nie krytycznie.

As you probably know, apart from knitting, baking and whiling my time away, I’m also working on my PhD. The PhD will be about the Pre-Raphaelite Brotherhood which means I have to force myself away from admiring the paintings and poems into seeing them in a critical light.




Mam nieodparte wrażenie, że gdybym podczas czytania albo pisania miała na sobie ten sweterek, to czuwałby nade mną nie tylko William Morris, ale nawet Dante Gabriel Rossetti i pozostali Bracia.

I just can’t help thinking that if I wore this cardigan while I’m reading or writing, not only William Morris, but Dante Gabriel Rossetti and all the other Brothers would watch over me.







Oba zdjęcia stąd.

Both photos are from here.


15.11.09

A galaretkę otrzymuje... | And the jelly goes to...

Chcecie się dowiedzieć? To momencik, najpierw chciałabym się z Wami czymś podzielić.

Byłam wczoraj w Giliwcach. Architektura tego miasta jest tak zachwycająca, że mogłabym w każdej chwili się tam przeprowadzić. Nie było czasu ani możliwości, żeby fotografować te piękne domy (dzień był zaplanowany od rana do wieczora), więc muszę tam wrócić na wiosnę z aparatem. Na razie musicie mi uwierzyć na słowo.

I was in Gliwice yesterday. The architecture in that city is so beautiful I could move to live there right away. There wasn’t much time or opportunity to take photos of all those houses (the day was planned from the morning till the evening), which simply means I will be coming back on a sunny spring day. For now you have to trust my word.


Gliwice - Dzień jak w Taize


Jedyny obiekt, który udało mi się sfotografować, nie jest jakoś specjalnie ładny, ale niech Was nie zmylą pozory.

One thing I managed to photograph and so I can show you what it looks like is not really something aesthetically interesting, but don’t let the looks deceive you.


Gliwice - the aerial tower


To wieża przy radiostacji gliwickiej. Mieliśmy okazję ją obejrzeć i wysłuchać lekcji muzealnej. Muszę przyznać, że była to jedna z najlepszych lekcji historii w moim życiu – zabawna, pouczająca, wygłoszona z inteligencją i charyzmą przez ewidentnego pasjonata całej tej historii. Jeśli będziecie kiedyś w okolicy, idźcie koniecznie!

This is the aerial tower of the radio station in Gliwice. We had the opportunity to go and see it, we also took part in a history lecture. I have to tell you it was one of the best history lessons in my life, witty, informative, delivered in a charismatic way by an intelligent man with an obvious passion for the whole story. If you’re ever in the neighbourhood, do go!


Inside the Radiostation museum


No to teraz może rozwiążemy kwestię pigwy? Jak już mówiłam, jeden słoik jedzie do Brahdelt, a pozostałe dwa drogą losowania przypadły... autorowi/autorce anonimowego komentarza oraz Agnieszce M.D.! Gratulacje! Prześlijcie mi swój adres na ahogne at wp.pl, a potem wypatrujcie listonosza!

13.11.09

Co dostałam | What I got







Najpierw ciocia przyniosła bolerko, które sobie kupiła, ale zanim zdążyła je ponosić przestało na nią pasować. Metka głosi, że robione ręcznie i jestem gotowa uwierzyć, bo maszyny chyba nie robią takich skomplikowanych szydełkowych motywów. I ma koraliki!

First, an aunt brought us a bolero she’d bought for herself but never got the chance to wear. The label says “handmade’ and I’m ready to believe it – such an intricate thing can’t be machine-made, can it? And it’s beaded!





A dzisiaj pocztą przyszedł album, który wylosowałam w urodzinowej rozdawajce u Brahdelt. Strasznie mi się podoba i już zaczęłam myśleć, jakie zdjęcia tam powkładam. Dzięki, Joasiu!

And today the postman brought me the photo album I got at Brahdelt’s birthday giveaway. I love it, I’ve already started thinking which photos I’ll put inside.





Przypominam, że i Wy możecie coś dostać - jest czas dzisiaj do północy, żeby zostawić komentarz pod poprzednim postem. Dla niezdecydowanych zachęta w postaci zdjęcia, bo galaretka już czeka.

You too can get something – you can still leave a comment under the last post, until midnight today. Here’s a photo of the jelly to encourage those who are still hesitating.







10.11.09

Słońce w słoiku | Sun in a jar







Lubię listopad. Naprawdę. Ostatnie liście, desperacko trzymające się gałęzi, spowolnienie wszystkiego dookoła, ostatni głęboki oddech przed nadejściem zimy. Ale jednej rzeczy nie lubię, a w tym roku nie lubię jej wyjątkowo – braku słońca. Nie przeszkadzają mi krótkie dni, ale nieustanny zmierzch owszem, i to bardzo.

I like November. I really do. The last leaves clinging desperately to the tree branches, the slow pace at which everything seems to be going on, the last deep breath before winter sets in. But one thing I don’t like, and this year I dislike it more than ever, is the lack of sunlight. Short days are fine with me, but a perpetual dusk – not quite.





Owijam się więc skórą z barana i piję zieloną herbatę w wielkich ilościach, albo sztrikuję wstęgę Moebiusa własnego projektu, żeby mi było trochę cieplej, kiedy muszę wyjść z domu.

So I wrap a sheepskin around me and drink green tea from a large mug, or knit a Moebius shawl of my own design, hoping it will help to keep me warm when I have to go out.





Też tak macie? To może trochę słońca w słoiku? Dostaliśmy dużo (strasznie dużo) pigwy – pięknej żółtej pigwy o niebiańskim zapachu. Więc jeśli macie ochotę na słoiczek pigwowej galaretki, zostawcie komentarz pod tym postem przed północą w piątek!
[Zapomniałam napisać, że jeszcze trzeba zostać wylosowanym – aż tyle pigwy nie mam! Choć Brahdelt dostanie na pewno, bo skomentowała zanim wprowadziłam poprawkę. To powiedzmy, że jeszcze rozdam dwa albo trzy, w zależności od ilości chętnych.]

Do you feel the same? How about some sun in a jar? We got a lot (and I mean it) of quince - lovely yellow quince that smell like heaven. So if you’d like a jar of quince jelly, leave a comment under this post until Friday midnight (European time)!
[I forgot to add that the recipients will be randomly chosen – I won’t have that much quince jelly! Let’s say there’ll be two or three, depending on the number of comments.]

4.11.09

Socktoberfest 2009






Wspólne sztrikowanie z TTL było super! To tylko para skarpetek, taka sama jak przynajmniej 543 inne (tyle jest na Ravelry), ale wyszły takie śliczne, że zupełnie przestałam się przejmować, jak i do czego będę je nosić.

Knitting along with the TTL KAL was so much fun! It’s just a pair of socks, identical with at least 543 other pairs (so many on Ravelry), but they came out so lovely I no longer care if I can ever think of a reasonable way to wear them.





Model Pattern: Mystery Socks, Through the Loops
Włóczka Yarn: Supreme Cotton

Jedną skarpetkę zrobiłam na krótkich drutach, a drugą na drutach na żyłce. Nie wiem czemu, ale tą drugą jakoś lepiej mi się robiło – miałam poczucie większej kontroli nad tym, co się z tymi oczkami dzieje.

One of the socks was knit on DPNs, the other on circular needles. I don’t know why but I preferred the latter way – I had the impression of being more in control of what was going on with all those stitches.





Skarpetki różnią się tylko górną częścią. Wymyśliłam sobie, że spróbuję odwrócić motyw, żeby na każdej skarpetce patrzał w przeciwną stronę.

Both socks are the same except for the top part. I had this idea to try and turn the pattern so that it will go in a different direction on each sock.






Bardzo mi się podoba motyw liściasty i to, że oczka się przesuwają, chociaż nie trzeba ich przekładać. A najbardziej mi się podoba skomplikowany efekt uzyskany stosunkowo prostym sposobem.

I enjoyed the leaf pattern a lot, and how the stitches kept moving even though there was no cabling involved, and that it was so easy to follow and somehow in spite of that looks as if it were complicated enough.





A moja ulubiona część skarpetek to palce. Dwa liście kończące motyw pionowy i kanciastość tej całej geometrii – piękne.

And my favourite part of the sock is the toe part, with the two leaves at the end of the vertical motive, and the rather angular look all this geometry gives to the toes. Beautiful.





Szczerze mówiąc tak mi się podobało robienie skarpetek, a do tego są takie miłe i wygodne, że zaczęłam się zastanawiać nad usztrikowaniem rajstop!

In fact, I enjoyed the knitting so much, and the actual socks are so nice to wear, that I’ve begun to consider knitting a pair of tights!


***


Bardzo wszystkim dziękuję za udział w ankiecie! Wynika z niej jasno, że jednak wolicie sztrikowanie od ciasta i bardzo mnie to cieszy. Nie, żebym nie lubiła piec, bo bardzo lubię, ale jednak założyłam ten blog z myślą o wyrobach niejadalnych. Ponieważ były głosy i za ciastem, to będą też elementy cukiernicze, ale przy okazji.

Thanks to everybody for voting in the poll! The results clearly show that you prefer knitting to cake and I’m happy you do. It’s not that I don’t like baking, but if I’d wanted a baking blog, I would have started one. As there were also a few voices for the cake, so there’ll be some cake from time to time.

***

A teraz, kiedy skończył się już październik i zaczął listopad, możemy się zająć czymś bardziej konkretnym. Będą warkocze – nie odchodźcie od radioodbiorników!

And now that October is over and November has come, we can move on to some more substantial knitting. There’s cables coming on – stay tuned!





generated by sloganizer.net